Zamilkł, co pozwoliło mi opowiedzieć kumplowi...dosłownie wszystko – zaczynając od wyprowadzki Stine, przez spotkanie Maren i „przygodę”, która miała się skończyć na jednym razie... Po ten pieprzony bankiet, gdzie wszystko tak jakby zaczęło się na nowo. Nie myślę o tym wieczorze źle, bo naprawdę się cieszę z tego, że Maren znów stanęła na mojej drodze. Dzięki temu mam tę, która odbiera mi mnie kiedy tylko opuszcza chociażby moje ramiona. Tę, która daje mi wszystko najmniejszym dotykiem. To szalone, wiem.
Nie mówił nic, nawet wtedy, kiedy skończyłem naszą historię, co dawało mi cichą nadzieję i znaki, że jednak ma coś takiego jak mózg i myśli. Trawi te wszystkie słowa, które składają się na istne szaleństwo z naszej strony. Próbuje pomóc... Chociaż fakt, że grzecznie mnie wysłuchał, powodował, że to wszystko przychodziło łatwiej. Uwolniłem umysł od nerwowych myśli, nie byłem z tym sam. Mimo tego, że ma głupie pomysły, to mogłem liczyć na pomoc z jego strony. Nawet najmniejszą.
- Coś słyszałem o tym, że sąsiedzi z naprzeciwka sprzedają swoją część bliźniaka... Wiesz, musiałbym się upewnić, bo nie widziałem nigdzie tabliczki o tej informacji - pokiwałem głową, będąc mu mimo tego i tak niezmiernie wdzięczny. Ta informacja dawała mi cień nadziei, że uwolnimy się od niego jak najszybciej się da.
- Ale dobrze typ sobie wszystko obmyślił–owinął wokół palca dosłownie wszystkich tak bardzo, że nikt jej nie wierzy. Chyba też tak zrobię.
...Cała aura, jaką tworzył przez ostatnie minuty, prysła jak bańka mydlana. Czyli wcześniejszy przebłysk to rzecz chwilowa, głupota z głupimi pozostaje na zawsze i nic tego nie zmieni.
- Serio? Powaliło Cię już do reszty?
- Ale pomyśl–ustawiasz się przez taki związek do końca życia, masz gdzie zamoczyć...
- Wyjdź - warknąłem, wtrącając się w jego wywód, który z każdą chwilą chyba miał rosnąć. Pogrzało go do reszty?! - Jak masz tak gadać, to wypierdalaj. Jak najszybciej się da.
- Ej, stary! Bez przesady, zluzuj gacie.
- Nie - syknąłem, wstając. Krążyłem nerwowo po pokoju, próbując powstrzymać się przed uderzeniem go. Lepszym wyjściem było chyba wyrzucenie go z mieszkania. Już w chwili kiedy do niego wszedł. - Pojebało Cię do końca, żeby...żeby myśleć tak, jak...jak tamten.
Nie byłem w stanie powiedzieć jego imienia. Ba, nie umiałem nawet o nim pomyśleć. Na samą myśl o nim mnie odrzucało, a ręce zaczęły świerzbić.
- Toż żartowałem...
- To z takich spraw nie żartuj - odwróciłem się do niego przodem. Był zaszokowany i zdziwiony, widząc mnie w takim stanie. Zdecydowanie za bardzo się zaangażowałem...
Prócz tej głupiej kwestii zaczęliśmy też rozmawiać o tej bardziej poważnej – jak eskortować Maren z jej ślubu tak, żeby nikt nas nie zwęszył. Oczywiście Tande się zaoferował, że pomoże, ba, sam przerwie uroczystość zaślubin. Cóż, powód tego jest jasny – ten chuj mnie widział, a jestem przekonany, że dopilnuje, abym nie mógł się znaleźć w promieniu 15 kilometrów od kościoła. Ale spokojnie, jak nie tak, to ja inaczej dam sobie radę. Obiecałem jej to, a tej obietnicy będę się trzymał jak niczego innego.
Kiedy Daniel z łaski swojej opuścił moje mieszkanie, miałem wielką ochotę zjawić się w biurze, gdzie pracowała. Chociażby po to, żeby ją zobaczyć. Te SMSy jakie wymienialiśmy nie do końca mnie uspokajały.
Musiałem też zrobić coś z mieszkaniem, ale nie teraz... Chociaż teraz mam czas, bowiem za tydzień o tej porze najpewniej będę już w Austrii. Zostawię ją w tym najgorszym okresie... Nie chcę, ale... Ale muszę. Myślę, że... Że zrozumie i nie będzie mi robić wyrzutów z tego powodu, jak w przypadku Stine.
Chociaż wtedy, kiedy słuchała, jak opowiadałem jej o swojej pracy i pasji, widać było skupienie i ten błysk w oku. Mam cichą nadzieję, że to nie jest zwykła chwilowa fascynacja. Że zostanie to na dłużej, a najlepiej na całe życie.
Tuż popołudniu pojawiłem się na siłowni, gdzie odbyłem trening. Nie mogłem się doczekać obozu i powrotu do skoków. Chciałbym aby Maren angażowała się w to ze mną, aby dopingowała mnie z wysokości trybun i mogła ze mną świętować triumfy zespołu, a także te indywidualne.
Może chciałem dużo. Ale najbardziej to zależało mi na tym, żeby panna Ristad była szczęśliwa. Szczęśliwa ze mną.
Tuż po moim powrocie z treningu, do mieszkania wpadli koledzy, których zapewne zaalarmował Tande. A zbliżał się czas powrotu Maren z pracy... Przynajmniej tak mi pisała. Ugh, znaleźli porę. Znaczy się świetnie zaplanowali swój najazd przyjazd. Trochę się obawiałem reakcji kobiety na widok tej bandy dzieciaków, no ale... Zachowywali się nad wyraz dorośle, w co nie byłem w stanie uwierzyć.
Kiedy usłyszałem dzwonek po raz drugi w przeciągu dnia, z lekka się zaniepokoiłem. Ktoś jeszcze mógł wpaść? Jednakże byłem miło zaskoczony – po drugiej stronie stała...moja kobieta. Mogłem ją tak nazywać? Szczególnie mając na względzie to wszystko, co się działo do tej pory?
Wchodząc do środka ciągnęła za sobą walizkę. Nie musiałem się o nic pytać, wiedziałem, co tam się znajduje. Decydowała się na to. Na ten rollercoaster ze mną.
Przejąłem od niej bagaż, jednocześnie drugą ręką przyciągając ją do siebie. Pierw musnąłem ustami jej policzek, po czym przesunąłem się niżej, zatapiając się w jej wargach. Czułość przerwały nam...oklaski. Wzniosłem oczy ku niebu, a moja towarzyszka zaśmiała się cicho.
- Widzę, że się nie nudziłeś... - mruknęła, przenosząc wzrok na mnie, znów – ku zadowoleniu reszty skoczków – łącząc nasze usta razem.
słodko nam się tu zrobiło, co nie? ;p teraz chyba będzie dobrze... chyba.
ktoś z Was wybiera się do Wisły? :)
Tande widzę lubi czarny humor :p no ale dobrze, że na razie wszystko zmierza ku lepszemu. Na jak długo? Mam nadzieję, że juz do końca. Czekam na następny, pozdrawiam ♡
OdpowiedzUsuńAle się słodko na końcu zrobiło <3
OdpowiedzUsuńżeby było tak cały czas *____*
Czekam na kolejny ;*
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle ^^
Daniel to po prostu... jego się nie da ogarnąć, co za człowiek :D
Na razie wszystko rysuje się chyba w nieco ładniejszych kolorach niż ostatnio, końcówka zresztą jest urocza, ale... kurczę, nie wydaje mi się, żeby tak było jeszcze długo. Zbyt prosto i za pięknie by było... Ale nie szykujesz dla nas jakiejś bomby z zaskoczenie, że wszystkie pospadamy z krzeseł, co? xD
Weny, buziaki :**
Cudowne❤❤❤
OdpowiedzUsuńHej, hej :)
OdpowiedzUsuńKochana.. jak zwykle przepraszam, że z opóźnieniem, ale chyba rozumiesz.. Wisła :)
Oj zrobiło się słodko, zrobiło. Jednak męczy mnie jedno pytanie. Czy długo tak będzie? Bo podejrzewam, że jeszcze coś im stanie na drodze.. ale mam nadzieję, że wszystkie przeciwności pokonają!
No i Daniel.. on to jak zwykle :D
Czekam Kochana na kolejny rozdział!
Buziaki ;*
jak slodko jejuuuu <3
OdpowiedzUsuńoby zostalo to na jak najdluzej, ale znajac Ciebie zaraz sie to skonczy ;-;
czekam <3
Kolejny rozdział, a ja już mam banana na mordce! :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział to mistrzostwo i czekam na kolejne takie optymistyczne i sielankowate! xd
OMG, NO NIE WYTRZYMAM XD
Przez Ciebie niedługo niestety polubię Daniela, którego szczerze nienawidzę XDD
Czekam. xd