piątek, 30 grudnia 2016

Szesnaście

Nie mogłam tam zostać... Musiałam uciec, nawet na kilka dni. Zaalarmowany przeze mnie Joacim pomagał mi w wyprowadzeniu auta i zajęciu Branda na czas, dopóki nie wyjadę. Złoty człowiek! Dlaczego nie ma takich więcej?
Na dobrą sprawę nie wiem, co pakowałam. Łzy, które wywołał, nie pozwalały mi widzieć wszystkiego. Ale czemu tym się przejmowałam? Zawsze tym, o czym nie powinnam nawet myśleć...
Kiedy zapełniłam walizkę, szofer przetransportował mój bagaż. W międzyczasie przekazał mi informację, że zajęła go Astrid.
Nim odjechałam ten poprosił mnie, żebym uważała i odezwała się, kiedy znajdę się w bezpiecznym dla siebie miejscu. Bezpieczne miejsce? W Lillehammer jest tylko jedno takie ... Jednak przed swoją podróżą tam, musiałam się dowiedzieć, czy w ogóle jest w domu. Nim zadzwoniłam, zdążyłam opuścić swoją dzielnicę. Poczułam się trochę pewniej, więc zjechałam na pobocze, wybierając ten numer. Wiem, że płakałam, jak z nim rozmawiałam. Pojedyncze łzy już leciały od chwili, kiedy tylko wyjechałam z bramy posesji. Może i miał rację, że nie powinnam prowadzić w tym stanie, ale to nie oznaczało, że go posłucham i będę tak stała i czekała na niego.
Musiała minąć dłuższa chwila, nim ostatecznie się opanowałam, zeby znów móc prowadzić.
Dwadzieścia minut później parkowałam przed osiedlem, w którym mieszkał. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i po zablokowaniu auta udałam się w stronę klatki. Weszłam do windy i wcisnęłam numer 3, po czym metalowa klatka ruszyła w górę.
Zdążyłam nacisnąć dzwonek do drzwi, a one już się otwierały. Nie mówiąc nic zamknął mnie w swoich kleszczach, a ja z ulgą wtuliłam się w niego, znów czując zbierający się we mnie płacz.
Nic nie mówiliśmy. Po prostu trzymał mnie w swoich ramionach, gładząc moje plecy. Po prostu był, a ja czułam się już bezpieczna. Jak przy nikim innym.
- Bałem się o Ciebie - wyszeptał po dłuższej chwili, kiedy zdołałam na powrót się uspokoić. Brand nigdy w życiu by tak nie powiedział. Nawet wtedy, gdy myślałam, że kocha mnie, a nie moje pieniądze. - Maren, on Cię niszczy, nie widzisz?
Nic nie mówiłam. Co niby miałam mu powiedzieć? Że ma rację?

Musiała minąć naprawdę długa chwila, nim się zebrałam do tego, aby cokolwiek mu powiedzieć. Dłuższa chwila i kolejna porcja uspokojenia się, która na nic się nie zdała. Powtórzyłam mu każde słowo, jakie powiedział mi Brand, nim próbował się do mnie dobrać. Czułam się...brudna, kiedy mówiłam mu o tym, a ciało przeszyła fala dreszczy.
- Nie możesz tam wrócić - szepnął z bólem. - Choćby się waliło i paliło, nie pozwolę Ci tam wrócić.
- Dobrze wiesz, że łatwo jest mówić... - spuściłam głowę, wpatrując się w swoje dłonie. Gdyby to wszystko było takie łatwe, jak się mówi, to nie byłoby problemów.
Branda będę widziała tak czy siak. Przecież pracujemy w jednym biurze. No i przez moich rodziców, bo przecież zapowiedzieli, że kolejny weekend mamy spędzić u nich. Świetnie, prawda?
- Nie wrócisz tam, słyszysz?
- Jadę w kolejny weekend  do rodziców... - urwałam, czując gulę w gardle. - On też ma tam być.
- Maren...
- Nie mam wyboru, Kenny. To nie jest moja wina, tylko tego, jak Brand oczarował moich rodziców. Muszę to znosić.
- Nie musisz. Możemy uciec. Nawet teraz... - złapał moje dłonie, przysuwając się do mnie możliwie najbliżej. Podsunął je sobie pod twarz, patrząc się wprost w moje oczy.
- A Twoja kariera?
- Mam jeszcze przerwę, za tydzień wznawiamy treningi i mamy zgrupowanie - przez chwilę milczał. - Ale mniejsza z nią. Mówię prawdę o tej ucieczce. Gdziekolwiek będziesz chciała.
- Kenny... - ucieczka nie byłaby złym pomysłem, gdyby nie to, że mam pracę...
Wypowiedź przerwał mi telefon. Z początku go ignorowałam, nie chciałam wacać do rzecywistości.
- Odbierz, może to coś ważnego - podał mi urządzenie. Na ekranie wyświetlił się numer domowy, co wywołało we mnie dezorientację.
- Halo?
~ Słoneczko, panicz Brand po Twoim wyjeździe zrobił się agresywny, trochę narozrabiał i...wyszedł ~ przy telefonie była Astrid. Niewiele wiedziała, ale jestem świadoma tego, że, podobnie jak Joacim, słyszała to, co mi mówił. ~ Co się z Wami dzieje?
Przeprosiłam skoczka i udałam się w miejsce, gdzie mnie nie usłyszy.Wątpię, czy to jest ta rozmowa, o której powinien wiedzieć.
- Astrid, dobrze wiesz, jak jest w życiu. Brand po prostu wie, że jest skończony, a jedyne, co go trzyma to...moje pieniądze.
~ Musisz mi to wszystko wytłumaczyć! ~ udała urażoną. ~ Ale... Jeśli jest skończony, to co oznacza?.. ~ jej głos stał się podejrzliwy.
- Chyba odnalazłam swoje szczęście.
~ Maren! ~ zaśmiała się. ~ Proszę mi się teraz tłumaczyć!
- Zrobię to, ale nie teraz. To nie jest rozmowa na telefon.
~ I jak ja mam teraz spać po nocach, panienko Maren?
- Jakoś będziesz musiała sobie dać radę. Życzę dobrej nocy, Astrid. Powiadamiaj mnie o przebiegu wszystkiego, dobrze?
~ Ależ oczywiście. Śpij dobrze, słoneczko ~ odłożyła słuchawkę, a ja zablokowałam telefon. Ścisnęłam urządzenie w dłoniach, kierując się z powrotem, gdzie wpadłam na Kennetha. Poczułam jak moje policzki nabierają koloru.
- Podsłuchiwałeś, prawda? - nie udzielił mi odpowiedzi, łącząc nasze usta razem.


cytując chłopców - szczęśliwego nowego roku! :) 
ja muszę udać się na poważne poszukiwania weny, bowiem zostało mi tu tylko trzy posty do przodu...:( 

7 komentarzy:

  1. Hej, hej :)
    Kenny! Nie ładnie tak podsłuchiwać! Ale to co powiedziała Maren lekko mnie wzruszyło..
    Brand - dupek do potęgi. Mam nadzieję, że dojdzie do tej ucieczki i nasza parka będzie wreszcie szczęśliwa. Należy im się :)
    Kochana.. jestem lepsza.. mam jeden rozdział w zapasie :D Nie wiem, co będzie jak go wrzucę.. :((
    Czekam na siedemnastkę!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak dobrze, że uciekła od niego. Niech Brand już jej wgl na oczy nie zobaczy! Kawał dupka, dobrze mu tak. Kenny jest za to taki słodki 😍 na pewno wymyśli dobry plan. Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Świetny rozdział, naprawdę ^^
    Boże, gdzie to się takie uchowało... Brand jest niereformowalny, chociaż aż ciśnie mi się na usta w tym przypadku jedno konkretne, dość nieładne słowo xD
    Za to Kenny jest jego zupełnym przeciwieństwem. I co z tego, że podsłuchiwał :) Zasługuje na Maren, tak samo, jak ona na niego. Mam nadzieję, że wszystko to się niebawem ułoży na lepsze.
    Weny życzę i tobie również życzę wszystkiego dobrego na ten 2017 rok!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo ja *.*
    Jakie to jest cudowne ❤
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Brad Ty dupku.. Jak dobrze, że dziewczyna w porę się opamiętała i wzięła nogi za pas! :D
    Rozdział genialny i w przyszłym roku życzę Ci dużo weny! :3
    Czekam na kolejny! Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. JESTEM I JA!
    Jeśli będą jakieś błędy w komentarzu to przepraszam, ale jestem na kacu XD
    W końcu od niego uciekła, teraz ma być z nim szczęśliwa!
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Musi.. wręcz że musi u niego zostać !
    Nie może tak w nieskończoność udawać osoby, którą tak naprawdę nie jest.. tak się nie da cały czas!
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń