piątek, 2 grudnia 2016

Dwanaście

- Kenny? - mój głos wyrażał zaskoczenie a także radość. Momentalnie zakończyłam próbę nawiązania połączenia z szoferem. To było miłe z jego strony, że znów się tu pojawił. Od razu zrobiło mi się lżej na sercu.
To, że próbował mnie obronić przed Brandem wychodziło poza wszelkie normy. To, co mu powiedział... Wow. Opisał go w dosłownie kilku słowach. Całą, dosłownie całą prawdę o nim...
- Nie widzę tu nikogo innego - przez chwilę nawet się uśmiechał, po czym jego twarz przybrała poważny wyraz. Dotknął opuszkami palców moich policzków, wpatrując się centralnie w moje oczy. - Wszystko dobrze?
- Tak, teraz już tak - skinął mi głową. - Dlaczego przyjechałeś? Przecież miałam jec...
Znów przerwały mi jego usta, napierające na moje. Dzięki niemu znów odnajduję przyjemność w tejże czynności. I nie umiem się powstrzymać, kiedy czuję ich smak. 
- Chyba Ci nie wspominałem, że za dużo mówisz, prawda? - niewiele się oddalił, po chwili jeszcze składając na moich wargach krótki pocałunek. - Nie pozwolę Ci tej nocy być samej, zrozumiano?  I ani słowa sprzeciwu. 
Przeniósł dłonie na moją talię, którą pewnie schwycił. Nie miałam wyboru i...szczerze nie chciałam go mieć.
Kierowaliśmy się w stronę parkingu. Nic nie mówiliśmy, ta cisza była przyjemna. Jednakże musiałam się dowiedzieć jednej rzeczy... 
- A Stine? - tak, dokładnie tej. Czy w ogóle coś się dopytywała, czy to zignorowała. Wiem, że nie są ze sobą, no ale łączy ich wspólna przeszłość... O wiele bogatsza niż chociażby Branda i moja. 
- Już dawno u siebie.. Poruszała trochę kwestię tego, co się wydarzyło, ale skutecznie ją spławiłem - bałam się jej reakcji, jeśli kiedykolwiek dowie się tego, że między nim, a mną, coś jest. Cokolwiek... - Rozluźnij się, ten palant jest daleko, tu, przy mnie, nic Ci nie grozi. 
- Dziękuję, Kenny - schwyciłam jego rękę, która ściśle przylegała do mojej talii. - Za to w ogóle tu jesteś. 
- To mój obowiązek - mruknął cicho. - Zaraz zabrzmię jak gość z typowej komedii romantycznej, ale... - zatrzymał się, chwytając moje dłonie w swoje. - Nie znamy się długo, to, co się dzieje między nami nie powinno mieć miejsca, zdecydowanie. Jednakże jestem pewny tego, że...zależy mi na Tobie. Na Twoim bezpieczeństwie i szczęściu. 
Te słowa... Były miodem na moje serce. Tym, co chciałam usłyszeć i tym, czego mi brakowało. Czułości ze strony mężczyzny, któremu na mnie zależy. 
- Maren... Nie możesz popełnić tego błędu i wyjść za niego - słyszałam ból w jego głosie. Mnie też to bolało. Ale miałam wybór? 
- Wiem, że nie mogę. Nie mam wpływu na to... - zacisnęłam wargi, on podobnie. - Kenny, nie chcę za niego wychodzić. Nie chcę, ale nie mam wyboru. 
- Chcesz zniszczyć sobie życie, bo rodzice Ci każą? Nie żyjemy w średniowieczu! 
- Wiem. 
- Widzę właśnie, jak bardzo wiesz - syknął. - Lubisz cierpieć, tak? Otóż chcę Cię uświadomić, że w obecnej sytuacji nie tylko Ty się tak czujesz... 
Rozwarłam szeroko oczy ze zdziwienia. 
- Wiem, że to jednostronne szaleństwo. Wiem, że Ty nie czujesz tego samego... - błyskawicznie wspięłam się na palcach i go pocałowałam, żeby w końcu się zamknął. Bolały jego słowa. To, że myśli, że nie czuję tej samej mieszanki, co on. 
Nie wie, co czuję. Nie wie, że w końcu mogę być sobą, kiedy jest obok. Nie wiedział, jak się czułam z tą decyzją, jaką podjęłam w jego samochodzie. Nic nie wie. 
- Odgadywanie uczuć to Twoja słaba strona - mruknęłam, na chwilę odrywając się od jego warg. Przycisnął mnie do siebie niemal z całej siły, a palce moich rąk uczepiły się w jego włosach. 
Odsunęłam się od niego po kolejnej chwili pocałunku. Oddychał ciężej, nieregularnie, a w jego oczach błyszczały iskierki. 
- Tak?
- Tak - przygryzł wargę, hamując się przed uśmiechem. - Zależy mi na tej relacji tak bardzo, że nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Żałowałam każdej chwili w ciągu tych dni, kiedy nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Chciałam do Ciebie przyjechać, spróbować się z Tobą spotkać, czy cokolwiek innego, ale bałam się tego, że nie wytrzymam, jak zobaczę Cię szczęśliwego z nią... 
Milczeliśmy dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie. Nasze dłonie znów były złączone... Było idealnie. Przez ten wieczór czułam się bardziej wyjątkowa, niż przez dwa lata związku z Valskraa... Nie da się nie doprowadzić do tego ślubu, to jest pewne jak nic innego. Trzeba więc znaleźć inną metodę... 
- Lepiej wracajmy.

W jego mieszkaniu znów poczułam swobodę. Jakbym nie musiała nosić absolutnie żadnej maski, tylko mogłam być w stu procentach sobą. To miłe, bo nawet w swoim domostwie tego nie czułam. Zawsze miałam wrażenie, że ktoś kontroluje mój każdy, absolutnie każdy ruch. 
- Przyniosę Ci coś na przebranie, bo chyba nie chcesz spać w tej sukience? - spytał, chichocząc, jednocześnie w dłoniach zaciskając czarny materiał. 
- Oczywiście, że nie. Prócz tego, że ładnie wygląda, to jest potwornie niewygodna. 
- Do łazienki trafisz, co nie? Tam Ci przyniosę - skinęłam głową, po czym udałam się do sąsiedniego pomieszczenia. 
Westchnęłam ciężko, nigdzie nie widząc niczego, czym mogłabym zmyć z siebie makijaż. Cóż, trzeba będzie sobie poradzić jeszcze inaczej. Obmyłam twarz wodą, a potem dokładnie ją osuszyłam. Po chwili rozglądania się znalazłam waciki do uszu, które były mi potrzebne. 
Miałam przy pomocy mydła zabrać się za zmywanie resztek tuszu do rzęs, jaki miałam wkoło oczu, ale przerwało mi jego pukanie. 
- Proszę, Pandusiu - zaśmiał się. - Jestem w sypialni, jakby co. 
I nie czekając na mój odzew zniknął z łazienki, a ja wróciłam do prowizorycznego demakijażu, który trwał dłuższą chwilę. W końcu znalazłam się pod upragnionym prysznicem. Zmyłam z siebie emocje tego dnia oraz wyciszyłam. 
Po wyjściu spod kabiny dokładnie się wytarłam i wysuszyłam włosy. Kiedy skończyłam, udałam się do pokoju, w którym przebywał. 
- Nie zasypiaj beze mnie - szepnął mi na ucho, znikając na kilkanaście minut. Cierpliwie czekałam, próbując nie myśleć o czymkolwiek. Za dużo myślałam, co skutkowało tym, gdzie dotychczas byłam. 
Z letargu wyrwał mnie uginający się materac oraz jego wargi na moim odkrytym ramieniu. Odwróciłam głowę w prawo, delikatnie cmokając go w czoło. Jego ramiona przyciągnęły mnie do siebie, a wargi znów złączyły, spragnione wzajemnych pieszczot. Osunął się na materac, ciągnąc mnie za sobą. Nikt nic nie popędzał, nie narzucał, dopóki... 
- Dobranoc, Maren - cmoknął mnie w ucho, wygodniej się układając. Wywróciłam oczami, jeszcze bardziej się w niego wtulając.


JUŻ SIĘ NAPALIŁYŚCIE, CO NIE? 😏😏

9 komentarzy:

  1. Tak szczerze to tak, właśnie chyba czas napisać coś do Stefka i Marie, żeby pozbyć się brudnych myśli hahaha
    Kenny jest naprawdę słodki. Chcę takiego faceta. Tu i teraz. Zalatwisz mi go, co? :D
    I hej, nie wierzę, że jestem tu tak szybko hahaha poprzedni rozdzial czytałam wcześniej i w sumie nawet próbowałam skomentować, ale mądra ja cofnęłam przypadkiem i tak sie wkurzyłam, że nie zrobiłam tego jeszcze raz xDD
    Buziak i do kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku czemu on jest taki idealny 😍 Maren musi być z nim, nie ma innej opcji! Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj taaaak. Widać, że zaczynają się w sobie zakochiwać ! O ile już się nie zakochani... Obiecaj, że już jej nie puści z tego mieszkania, od siebie ! To byłaby zbrodnia :D Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Twoja opowiadaniowa siostra własnie się zjawiła haha :D
    Matko.. Kenny.. no ideał mężczyzny, na serio. I na serio się napaliłam, czemu nam to zrobiłaś?! W następnym proszę się poprawić :D
    A tak w ogóle to ja jakoś nie wyobrażam sobie zmywania makijażu bez kosmetyków do tego.. wiadomo, trzeba sobie radzić, no ale.. blee xD
    Okej, nie bredzę już :)
    Do następnego!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    No, kochana, rozdział cudny. I co to w ogóle za pytanie na końcu, hmm?... oczywiście, że tak, proszę cię :D
    Kenny jest tutaj tak idealny, że już chyba bardziej się nie da. Znajdź nam takiego w prawdziwym życiu i przyprowadź *.* Kurczę, wszystko na razie wygląda ślicznie, ale... no nie wiem, jakoś mi się wydaje, że wiecznie tak nie będzie.
    Weny życzę!
    Buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie, jak znajdziesz chwilkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, jacy oni są cudowni hjhcjdc
    I takie rozdziały lubię, nie waż się nawet nic tutaj psuć ;; Ale znając Ciebie jeszcze nas czymś zaskoczysz...
    czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki on jest cudowny! Ideał wręcz! Maren nie może wziąć ślubu, oj nie..
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Och.. To zaczyna się takie słodkie, ale pewnie Maren się ożeni i nic to z tego </3
    Kenny jest taki kochany ideał *.* Powiedz mi że będą razem! :3
    Czekam na kolejny kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeeeeny *.*
    Jakie to jest kuźwa cudne ❤❤❤ XDDDDD
    KOCHAM NO ❤❤❤❤
    Czekam z niecierpliwością <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń