piątek, 14 października 2016

Pięć

Zostawiła mnie. Znów zostałem sam... W ciągu dwudziestu czterech godzin opuściły mnie dwie kobiety. Jedna na zawsze, a druga... Zapewne też. Nawet jeśli nie dowie się o tym, co się działo pod jej nieobecność. 
Maren mogła mieć rację. Te słowa docierały do mnie z każdą kolejną chwilą.
W związek Stine i mój wstąpiło coś złego - staliśmy się sobie wręcz obcy. A próbowaliśmy to podtrzymać tylko po to, aby nie bać się tego, że przyjdzie nam się zmierzyć bez siebie. W sumie... I tak często nie ma mnie w domu, zawody zapełniają tę pustkę.
A Maren? Co jej strzeliło? Dlaczego chciała to zakończyć? Może robiła to wszystko tylko po to, aby mnie wykorzystać? Przecież nie wyglądała na taką... Naprawdę. Widać było, że potrzebowała bliskości... Byłem niemal taki sam. Brakowało mi czegoś. Czegoś, co poczułem przy niej, kiedy nasze ciała łączyły się w jedność. Kiedy czułem jej wargi na swoich. Kiedy czułem jej dłonie, błądzące po moim ciele... Kiedy była tuż obok. A ona? Nie czuła tego?
Zanotowałem w głowie adres, pod który się udała. Wiedziałem chociaż, gdzie jej szukać... Tyle dobrego. Tak nasza przygoda się nie skończy. Nie może.

Byłem nieobecny. W przeciągu chwili stałem się swoim cieniem, baz najmniejszej chęci. W klubie Soul pojawiłem się bezpośrednio po jego otwarciu, co zdziwiło barmana i niepewnie wypełniał zamówienia wobec mnie.
Musiałem z kimś pogadać. Powiedzieć komuś o tym. Komuś, komu ufam, kto mnie zrozumie i jakoś pomoże wybrnąć z tej sytuacji. Zadzwoniłem do Andreasa. Nie żebym nie ufał innym chłopakom, ale oni... Byli za młodzi i zapewne podsunęliby mi jakiś kolejny idiotyczny pomysł. Stjernen swoje przeżył, swoje przeszedł i tylko on mógł być odpowiednią osobą na tę rozmowę.
- Gwiazda, przyjdź do Soul, proszę Cię - mruknąłem, bawiąc się słomką wetkniętą w szklankę zapełnioną szkocką.
~ Daj mi pół godziny ~ wystarczyło mi to. Miałem grubo jak trzydzieści minut na przygotowanie się na rozmowę życia.
Dopiłem alkohol i poprosiłem tym razem o szklankę soku. Wziąłem ją do rąk i udałem się w stronę palarni. Musiałem się orzeźwić i trochę wytrzeźwieć. Musiałem też uporządkować myśli związane z osobą Maren, ale to miejsce... Było co najmniej nieodpowiednie. Ten taras, ta palarnia... Ono tylko mnie nakręcało. Zraniła się dokładnie tu... To przez sytuację ze szklanką się znaleźliśmy u mnie. To po tym, jak opatrzyłem jej dłonie... Eh, poczułem, jak moje ciało przeszywa przyjemny dreszcz. Chciałem jej tuż obok siebie, teraz. Chciałem czuć ją, jej obecność, jej zapach... Oh, Maren!
Gdy wyrwałem się z transu, wróciłem z powrotem do środka, gdzie czekał na mnie mój druh. W dłoni trzymał szklankę z przeźroczystą cieczą. Na pewno woda, przecież przyjechał samochodem.
- To co się stało, że przerwałeś mój leniwy dzień przed telewizorem? - zapytał, kiedy tylko znalazłem się tuż obok niego. Mimo to wysilił się na odrobinkę kultury i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Cześć, niezmiernie miło mi Cię widzieć - powiedziałem z ironią, ściskając jego dłoń.
- Po Twojej minie widzę, że sypnęło się coś pomiędzy Stine, a Tobą - nie zdążyłem nawet zatwierdzić, a ten zaczął dalej mówić. - Dobrze wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej. Dlatego Ci powiem, w imieniu nas wszystkich, całej kadry: pojebało Cię do reszty.
Gapiłem się na niego, jak cielę w malowane wrota. Nie rozumiałem go. Nie rozumiałem tego, co mówi.
- Że co, do diaska? - wykrztusiłem z siebie, kiedy przypomniałem sobie o czymś takim, jak język.
- Oszalałeś, godząc się na ten ślub z nią. Każdy Ci powie, jaka jest prawda. Nie układa się pomiędzy Wami od chwili, kiedy znów wróciłeś do skoków. Wiecznie ma pretensje o coś!
Powoli to trawiłem. Chłopacy, pomimo swoich słów i gratulacji, nie byli zadowoleni. Widzieli nasz związek z zupełnie innej perspektywy. Tej bardziej rzeczywistej. Widzieli coś zupełnie innego niż ja. Widzieli wszystko, a nie przefiltrowane informacje.
- Kenny, jesteś dla chłopaków jak starszy brat. Dla mnie jako ten młodszy, ale to mniejsza. Jesteś dla nas wszystkich jak brat i chcemy dla Ciebie jak najlepiej. Chcemy, abyś był sobą, szczęśliwy. Dusisz się z nią. Ograniczasz się przy niej. Na zawodach jesteś wręcz duszą towarzystwa...
Muszę to przerwać. Oni utwierdzają mnie w tym, co mówiła mi Maren...
- Stary - wtrąciłem, kiedy ten chciał doszczętnie mnie dobić. - Nie chciałem się spotkać z Tobą tylko po to, abyś mi suszył łeb w sprawie Stine. Chodzi o coś... Zupełnie innego.
- Zupełnie innego? - spojrzał na mnie zaskoczony. Wlepiłem wzrok w pustą szklankę. Nadal nie przemyślałem tego, co mu powiem. - Kenneth, kuźwa no. Mam zgadywać?
- Nie. Po prostu... Nie wiem, jak to powiedzieć.
Pociągnął łyk cieczy i czekał. Minutę, potem drugą... Przy piątej zaczął wystukiwać palcami na blacie bliżej nieokreślony rytm.
- Zdradziłem Stine - chyba wybrałem nieodpowiedni moment, bo znów popijał, gasząc niewielkie pragnienie. Zamiast połknąć, to wypluł napój, patrząc się na mnie z niedowierzaniem. - Pojechała wczoraj do mamusi, mówiąc mi, że jestem egoistą, bo nie myślę o naszym związku, tylko skaczę. Wygarnęła mi to wszystko, zastanawiając się, czy ślub ze mną jest dla niej odpowiedni.
Oderwałem się od swojego monologu i poprosiłem o coś do picia. Gdy to dostałem, zaspokoiłem pragnienie i wróciłem do relacji sprzed kilkunastu godzin. 
- Gdy pojechała, przyszedłem tutaj. Przy barze siedziała ona. Piękna, zjawiskowa... Wyjątkowa. Nie pasowała do tego miejsca i to mnie do niej przyciągnęło. Jej historia była trochę podobna do mojej, też chciała zapomnieć o obecnym życiu. Nie myślałem o niej, jak o swoim celu, a to wszystko... Tak po prostu wyszło. 
- Tak po prostu? Nadziała się na Ciebie, czy Ty w nią wleciałeś? 
Puściłem jego kąśliwą uwagę mimo uszu. 
- Kiedy opowiadała mi o swoim nieszczęsnym narzeczonym, to... Rozbiła szklankę, kalecząc się przy okazji. Zabrałem ją do siebie, chcąc udzielić pomocy, a kiedy kończyłem... Ona była tak blisko... Jej usta tak kusiły, a kiedy sama mnie pocałowała... Z początku się obawiałem, a później... Była cudowna. O wiele lepsza niż Stine. 
Nawet nie wiem, kiedy przestałem się na niego patrzeć. Zawsze miałem zasadę, że podczas rozmowy będę utrzymywał kontakt wzrokowy z drugą stroną, ale dziś... Nie umiałem. 
Patrzyłem się na swoje dłonie, które z lekka się trzęsły. Brakowało im miękkości jej ciała. 
- Wie o Stine?
- Wie.  
Milczeliśmy dłuższą chwilę. Skończyła się ta "dobra" część historii. 
- Rano powiedziała, że źle zrobiła, mieszając w moim życiu. W nocy powiedziała mi jeszcze, że... Że mogłem się przyzwyczaić do obecności Stine i dlatego to wszystko robię. 
- Nie znam jej, ale ma rację. 
- Mimo to daje nadzieję Stine i mi. Liczyła, że jeszcze się uda nam zbudować coś prawdziwego w przeciwieństwie do niej. I odeszła... 
Zacisnąłem wargi. Ta historia nie może się tak skończyć. 
- Masz jakąś możliwość skontaktowania się z nią? 
- Wiem, gdzie mieszka - pokiwał znacząco głową. Miał plan. Plan, który niczym nie różnił się od mojego.


cześć! wiem, nie tylko Was nie zadowala taki obrót spraw. ale spokojnie, wszystko się z czasem rozkręci! :D

8 komentarzy:

  1. Jest dobrze :D i dobrze, że Andreas też chce pomóc! No ciekawe co razem tam wykombinowali...czekam na kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Biedny Kenneth.. jak Ty możesz się nad nim tak znęcać, co? :(
    Obiecaj przynajmniej, że później zafundujesz mu życie, jak w bajce :D
    Fajnie, że chłopaki mają plan. Niech go tylko wcielą w życie, bo jestem mega ciekawa!
    Jednak pierwsze co powinien nasz skoczek zrobić to zerwać ze swoją jeszcze dziewczyną. Nie kochają się.. to na 100% przyzwyczajenie.. wiem, co mówię, uwierz :)
    No nic.. czekam na następny rozdział.
    Buziaki Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjaciel w takich sytuacjach to podstawa! Za nic nie powinien zostać sam. Dobrze, że Andreas mógł wpaść. I razem do niej pojadą, prawda? Stine to idiotka, skoro karze facetowi od dziecka związanego ze skokami z nich zrezygnować! To ona jest egoistką, myśli tylko o sobie, zamiast go akceptować takim, jaki jest... Czekam na dalszą akcję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrabiam, nadrabiam, nadrabiam i teraz jestem tutaj! :D Oczywiście poprzednie rozdziały również przeczytałam, nie martw się o to. :*
    Co do powyższego? Arcydzieło! *o*
    Mega dużo się dzieje i żałuję, że nie jestem na bieżąco, ale szkoła mnie po prostu wykańcza. -.-
    Szkoda mi Kennetha... Przyjaciel to podstawa. Dobrze, że jest taki Andreas. ♥
    Stine jest wkurzającą, żałosną kreaturą! Jak ona może kazać wybierać między sobą a skokami? Ja się pytam jak?! -.- Staram się ją zrozumieć, ale nie mogę... Bo w końcu, kiedy decydowała się na wejście w związek ze skoczkiem narciarskim musiała się liczyć z wszystkimi wiążącymi się z tym poświęceniami... Jak widzę takie kretynki to po prostu krew się we mnie gotuje! -.-
    Myślę, że nasz skoczek powinien coś z tym zrobić... I Ty wiesz co. ;)
    Czeka na kolejny! :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nonono *.*
    Uwielbiam ❤
    Papcio Stjerni zawsze wie co robić :D
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz ja wzięłam się za nadrabianie :D
    Stine chyba zrobi niedługo papa :D
    Przyjaciel to podstawa!
    czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    Kochana, rozdział cudny. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba ^^
    Kurczę, szkoda mi Kennego. Czy ty musisz chłopaka tak męczyć? Fajnie, że jest przy nim Andreas, taki przyjaciel to skarb.
    No, powiem szczerze, że jestem cholernie ciekawa, co to za plan...
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. No i dlaczego Ty tak męczysz tego biednego Kennyego ;-; Już wystarczająco się nacierpiał a Ty co ;-;
    Ale dobrze chociaż, że ma przy sobie takiego przyjaciela jak Andreas, przynajmniej ma wsparcie i nie jest z tym wszystkim sam...
    Czekam nn! <3

    OdpowiedzUsuń