piątek, 7 października 2016

Cztery

Zachowałam się podle, ponownie wykorzystując Kennetha. Aczkolwiek przecież miał możliwość sprzeciwienia się mi, nieprawdaż? Mógł grzecznie - albo i nie - wyprosić mnie ze swojego mieszkania.
Byłam okropna. Ale na samo wspomnienie jego dotyku na moim ciele... Roztapiałam się z poczucia przyjemności.
Obudziłam się pierwsza. W sumie to na dobrą sprawę nie byłam w stanie zasnąć tej nocy. Rozmyślałam. O wszystkim - o tym, co usłyszałam od mężczyzny, z którym spędziłam noc; o tym, co sama mu powiedziałam... Poznał najgorsze aspekty mojej egzystencji. Szczególiki, które mógł wykorzystać przeciwko mnie... Eh, życie, jakim żyję, czasem powoduje, że myślę dokładnie tak samo, jak mój ojciec. Że najlepiej nikomu nie ufać, nawet samemu sobie.
Ja tak nie chciałam, chociaż od wątku z Marcelem inaczej podchodzę do wszystkiego. Ale przy nim stało się wszystko inaczej... Na dzień dobry sprzedałam mu swoją smutną historię. A on mimo tego nie pozwolił mi nawet odejść. Przytulał i próbował ukoić mój ból. Nie to, co Valskraa... Ta obojętność wobec mnie i nieszczere zamiary... To zaczęło mnie przytłaczać. Ale przecież i tak nie mam szans w sprzeciwieniu się woli rodziców.
Zastanawiałam się nawet, czy ucieknięcie stąd, teraz zaraz, nie będzie jedynym odpowiednim wyjściem. Swoim pojawieniem się, tym, co zrobiliśmy... Namieszałam. O wiele za bardzo. Przecież tym występkiem mogłam zniszczyć jego związek! Nawet, jeśli teraz im się nie układa... Może nie miałam racji, mówiąc mu o tym, że może się przyzwyczaił do jej obecności?
Sama jestem egoistką. Wykorzystałam niewinnego człowieka, chcąc zapomnieć o własnych troskach! Jestem bestią bez serca...
Złapałam się za pulsujące skronie, cicho sycząc. Prędko odezwały się we mnie wyrzuty sumienia...
Wstałam z łózka, jak najciszej umiałam. Musiałam stąd wyjść. Już wystarczająco dużo zła wyrządziłam tej nocy... Wystarczy.
- Zostań - usłyszałam ochrypły głos Kennetha. Chrząknął, podnosząc się do pozycji siedzącej. Wlepił we mnie swój wzrok, a w pierwszej reakcji pisnęłam, chcąc zakryć nagie ciało. Zaśmiał się pogodnie, a ja odpuściłam. Przecież swoje już i tak widział...
- Przepraszam, ale nie mogę - szepnęłam przepraszająco. - Która godzina?
W biurze ojca musiałam być na wpół do dziesiątej... Nie mogłam się spóźnić.
- Za piętnaście ósma. Maren, zostań, proszę - mówiąc to kierował się w moją stronę. Ziewnęłam, odwracając głowę. Nie mogę...
- Wystarczająco namieszałam u Ciebie, nie mogę...
- Sam tego chciałem, więc wina leży również po mojej stronie. Chociaż na śniadanie, proszę.
- Muszę za niedługo być w firmie... Nie zdążę się przygotować.
- Prysznic możesz wziąć tu, jestem przekonany, że znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz. Zrobię w międzyczasie śniadanie, aby nie tracić niepotrzebnie czasu. Potem Cię odwiozę.
To wszystko miało sens. W dodatku jego dłonie, dotykające mój policzek...
- Zgoda - po tej zbitce liter na jego twarzy pojawił się możliwie najpiękniejszy grymas. Wskazał mi, gdzie jest łazienka, po czym zamknęłam się w pomieszczeniu.

Po śniadaniu, wykonanym przez szefa kuchni, jakim były najzwyklejsze na świecie tosty z owocami, ruszyliśmy w drogę powrotną. Dawno nie jadłam niczego zwykłego, ostatnio naprawdę mało spożywałam, nie miałam czasu na takie pierdoły.
W sprawie mojego powrotu też był drobny spór. Mężczyzna koniecznie chciał mnie odwieźć i nie chciał nawet słyszeć ni głoski sprzeciwu.
- Dziękuję, Kenneth - szepnęłam, kiedy zatrzymał auto tuż obok jednego z aut, stojących na uboczu. I tak wiedziałam, że ten fakt nikomu nie umknie. Ale szczerze? Miałam to gdzieś - Za wszystko, co się wydarzyło minionego wieczora i nocy.
- Ja Tobie też dziękuję, Maren - schwycił jedną z moich dłoni, po czym ją cmoknął. - Za to, że mogłem komuś powierzyć swoje rozterki i za to, co...się działo między nami. Było niesamowicie.
Mimowolnie poczułam jak moje ciało drży z przyjemności. Uśmiechnął się cwaniacko, a ja zachichotałam.
- Jest o wiele lepiej, kiedy się uśmiechasz - grymas na mojej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył. Kątem oka zerknęłam na deskę rozdzielczą, która wskazywała, że za trzy minuty wybije dziewiąta. Musiałam jeszcze się przebrać i przygotować do pracy...
- Nie chcę się skarżyć, czy żebyś myślał, że nie czuję się tu dobrze, ale... Muszę już iść.
- Chcę mieć pewność, że jeszcze się zobaczymy - zacisnął palce na moich nadgarstkach, zachowując śmiertelnie poważny ton. Wlepiał swój wzrok we mnie, jakby starając się zapamiętać każdy, nawet najmniejszy, szczególik mojej twarzy...
- Nie wiem, czy to byłoby odpowiednie... Ty masz swoje życie, a ja mam swoje.
- Nocą zapomniałaś o naszym dotychczasowym życiu - rzucił cierpko. Przez chwilę myślałam, że wyrwie mi dłonie, tak silnie je trzymał. Ale odpuścił, widząc ból na mojej twarzy. - Przepraszam...
- Nie masz za co, to wszystko moja wina...
- Coś Ci mówiłem - wtrącił, z lekka się rozpagadzając. Puściłam to mimo uszu.
- Bądź jednak pewien tego, że nigdy przenigdy Cię nie zapomnę - dotknęłam jego policzka, mogąc ostatni raz zachwycić się jego delikatnością. - Żegnaj, Kenneth.
Nacisnęłam klamkę, dzięki czemu opuściłam samochód. Idąc w kierunku domostwa nawet nie spojrzałam za siebie. Nie chciałam widzieć tego, co opuszczałam.
Pomimo tych wyrzutów sumienia odczuwałam wówczas...spokój. Wewnętrzny spokój. Przez naszą rozmowę poczułam, jakby ciężar, jaki dźwigałam na swoich ramionach, zmalał. Jakby ciążące nade mną brzemię straciło na swojej wartości. To dobrze, nieprawdaż?
Przyspieszyłam kroku, kiedy zauważyłam, że brama się otwierała. Nie chciałam niepowołanych informować o swoim przybyciu. O tak, mam tu na myśli mojego wspaniałego narzeczonego. Nie musi się mną przejmować. Przez ostatnie godziny, a wcześniej tygodnie, miał mnie za powietrze, zapewne posuwając wszystko, co się rusza, więc niby czemu teraz nagle miał się zmienić?
Skinęłam głową w stronę wyjeżdżającego z posesji szofera. Pewnie jechał z właśnie z nim. Z tym, którego miałam dość. Odpowiedział mi tym samym, na całe szczęście nie zatrzymując auta.
Na szybko wróciłam do domu, przebrałam się i przygotowałam na nadchodzący dzień. Kiedy samodzielnie wyjeżdżałam z domu, samochodu należącego do Kennetha już nie było...



ubrane na czarno? trumna przygotowana, mowa też... czekam :D

11 komentarzy:

  1. No ładnie, już są rozstania.. Myślę, że Maren tak naprawdę wie, co robi... może i wpadła w rutynę, itd., ale ciężko jej ot tak się wyrwać z dotychczasowego życia... Poczuła smak wolności, ale wie że musi wrócić do rzeczywistości... która mam wrażenie, że się niedługo zmieni :D I że to wcale nie jest ich koniec, a dopiero początek czegoś w przyszłości, nawet trochę dalszej :D Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Nikt mnie nie zaprosił, ale.. postanowiłam wejść bez zaproszenia :D
    Boże.. Maren.. dopiero się poznali, już się rozstają?! Okej, wiem.. ma swoje życie, on też, no ale bez przesady..
    To opowiadanie tak bardzo przypomina mi moje.. chociaż może u mnie ta sytuacja wygląda nieco inaczej :)
    Mam nadzieję, że nasza para się opamięta, bo kurczę.. szkoda byłoby to zmarnować, wiesz? :)
    Czekam na następny i życzę weny ;))
    Buziaki :*

    Ps. Zapraszam też do siebie w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ponownie, bo mnie również zmroziło to co napisałaś..
    Kochana! Absolutnie nie chcę, żebyś przestała publikować! Matko.. to mi przez myśl nawet nie przeszło! Powiem szczerze, że nawet się cieszę, że ktoś pisze podobnie. Tak jak było z tymi nazwiskami..
    Kurczę, nie chciałam, żebyś źle to wszystko odebrała.
    Mnie nic nie przeszkadza! Powtórzę jeszcze raz.. cieszę się, że tak piszesz! :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty to jednak śmieszek jesteś duży XDDDDD
    Cudowny ❤❤❤
    Ale wiesz nie XD ja czekam na poprawę 😂 XD
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, kiedyś musieli się rozstać...szkoda, że już teraz 😓 może chwila w samotności dobrze im zrobi. Czekam na kolejny, pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie uwierzysz! Jestem i ja! Przykro mi, że jestem tak późno, bo to opowiadanie jest jednym z moich ulubionych i było jeszcze na długo przed publikacją (hehe), ale wiesz, moi nauczyciele maja nierówno pod powałą XD
    NIE JESTEM UBRANA NA CZARNO, BO TO NIE JEST ICH OSTATNIE SPOTKANIE NAM SĄDZĘ 😁😁😁 mam nadzieję, że Maren kopnie Branda w druha 😂, bo jest za fajna na takiego dupka ofc! No i narodził się #TeamKeren
    Ich liebe dich!!! 💖💕

    OdpowiedzUsuń
  7. Już wiem, że niedługo się spotkają XD To jest przeznaczenie XDD
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Może ta chwila samotności dobrze im zrobi? :3 Choć trochę smutno że się rozstali, jednak wiem że się spotkają! XD
    Rozdział świetny!
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma to jak mieć cztery rozdziały do nadrobienia XD taka super to jestem tylko ja :D
    Teraz jasnowidz Angelika przepowiada, że się znów spotkają haha A przynajmniej muszą :D
    Te gorące chwile między nimi, te szczere rozmowy. No cudo ♥
    Czekam na kolejny i idę dalej nadrabiać xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Coo już rozstanie?! ;-; Smutno w sumie, bo przecież niedawno dopiero co się poznali...Ale i tak wiem, że jeszcze na siebie wpadną i to nie raz!! :D
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  11. coo? jak to? jak ona mogła go tak zwyczajnie zostawić?! nie wierzę...mam nadzieję, że jeszcze się spotkają :(

    OdpowiedzUsuń