piątek, 30 września 2016

Trzy

Nie powinienem. 
To, co zrobiliśmy, było niemoralne. 
Nie powinno mieć miejsca.
Nie istnieją żadne słowa, jakie będą w stanie usprawiedliwić to, co się zdarzyło tej nocy, w tym mieszkaniu.
Zdradziłem Stine. Jak w ogóle mogło do tego dojść?! Przecież ją kocham... Ponoć. Ostatnimi czasy pomiędzy nami jest naprawdę ciężko, ale czy to musiało znaczyć, że miałem ją zdradzić z nowo poznaną kobietą? Nie tak wyobrażałem sobie  poniesienie się chwili zapomnienia. Maren zapewne też nie. Więc dlaczego?..

- Nie śpisz, prawda? - usłyszałem ledwo słyszalny szept dobiegający od mojej towarzyszki. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. Wyglądała tak uroczo z potarganymi blond puklami w świetle księżyca w pełni. Mogłem się patrzeć na nią godzinami, a to i tak byłoby za mało...
- Nie mogę...
- Żałujesz tego, prawda? - zapytała, a ja... Z początku w ogóle nie potrafiłem odpowiedzieć. Angażowałem się w to zbliżenie jak niemal nigdy. Stine ostatnio często odmawiała, szukając wymówek. Nie dość, że rzadko się widywaliśmy, to jeszcze kiedy chciałem się z nią kochać, to była w stanie pójść spać, byleby tego uniknąć!
- Nie - byłem pewny. Też chciałem czuć czyjś bliskość, ale moja narzeczona... Najprościej mówiąc nie była mi w stanie tego zagwarantować. - Mimo tego, iż ostatnio wszystko mi się sypie...
- To znaczy? - uniosła się na łokciu, a kołdra, pod którą dotychczas leżała, z lekka się osunęła, odkrywając jej lewą pierś. Zagryzłem wargę, starając się nie patrzeć w dół. 
Dobra, Gangnes, teraz u Ciebie pora na porcję szczerości. Gorzej już być nie może.
- Cóż... - zawahałem się. - Na dobrą sprawę nie wiem nawet, jak to powiedzieć.
Jej twarz przyjęła minę myśliciela. Wyglądała wtedy...naprawdę uroczo. 
- Zawsze znajdą się słowa. Nie owijaj w bawełnę i powiedz wszystko. Absolutnie - uśmiechnęła się delikatnie, chcąc dodać mi otuchy. 
- Mam narzeczoną, a za miesiąc ma być nasz ślub. W sumie miał... - zauważyłem, że zamarła, słysząc te słowa. - Ostatnimi tygodniami nic się nie układa pomiędzy nami. Nim zjawiłem się w klubie, to usłyszałem, że jestem egoistą, bo myślę tylko o sobie. A potem uciekła do mamusi.
- Kochasz ją? - nie odpowiadałem. - Ile razem jesteście?
- Osiem lat, a od prawie dwóch narzeczeństwem...
- Nie sądzisz, że przez ten czas zdążyłeś się przyzwyczaić do jej obecności w swoim życiu? - na chwilę zamilkła, po czym dodała: -  I że nie musisz jej kochać, tylko po prostu być do niej przyzwyczajony?
Chciało mi się śmiać. Naprawdę. To wszystko było...żałosne. Mogłem pogodzić się z jej obecnością tuż obok przez te wszystkie lata?
- Niby dlaczego wysuwasz się z takimi wnioskami?
- Bo miłość w dzisiejszych czasach nie jest tym, czym kiedyś była. W większości przypadków to zwykła wygoda, Kenneth.
- Kochałaś kiedyś kogoś szczerze? - po tym pytaniu na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Spuściła głowę, ale to nie oznaczało, że nie słyszałem cichych łkań, dobywających się z jej ust. Poczułem się jak ostatni dupek, wywołując łzy u kobiety.
- Maren... - podniosłem się, przyciągając ją do siebie. Chciała się wyrwać, ale uścisk moich ramion był na tyle silny, że nie pozwolił jej na to. Półleżała na mojej klatce piersiowej, mocząc ją ciepłymi łzami. Gładziłem jej włosy oraz plecy, czekając, aż się uspokoi.
Po tej reakcji musiała darzyć kogoś takim uczuciem, po czym...została zraniona.
- Kochałam. Dwa razy. O dwa za dużo... - nie popędzałem jej. To, że w ogóle zaczęła mi opowiadać o sobie, o swoich rozterkach... Ufała mi. W pewien sposób. To, że poruszyła tę kwestię było dla niej wystarczająco ciężkie.
- Pierwszy mnie zostawił, kiedy przestraszył się odpowiedzialności.. A drugi to Brand przed pierwszą zdradą - zmroziło mnie, kiedy to mówiła. Przestraszył się odpowiedzialności?
- Przestraszył się odpowiedzialności? Maren... - urwałem, nie potrafiąc powiedzieć tego na głos.
- Tak, Kenneth. Byłam w ciąży - wybałuszyłem oczy. Ma dziecko?! - Miałam wtedy dwadzieścia jeden lat. Moi rodzice nie byli zadowoleni z tego faktu, ale obiecali mi swoją pomoc.
Nie rozumiałem tego. Co się stało z dzieckiem, skoro wszystko zapowiadało się dobrze?
- Marcel gdy tylko się dowiedział o przyszłych obowiązkach, to nawiał z Lillehammer jak najszybciej się dało. Z tego, co teraz wiem, to ma dziecko z jakąś siksą. Szkoda, że ze mną nie chciał...
- Usunęłaś? - w końcu zebrałem się na tyle, aby wykrztusić to z siebie. Bo miałem wrażenie, że inaczej nie doszlibyśmy do tego momentu.
Wszystko wyglądało, jakby mnie nie słyszała. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Zaczynałem się niecierpliwić i niepokoić... Chciałem znać tę historię. To wszystko mogłoby jej pomóc.
- On umarł... Bóg nie dał mu szansy ujrzenia tego świata... - potok łez znów się nasilił, a jej dłonie zacisnęły się na moich barkach. Przytuliłem ją jeszcze bardziej. Zrobiło mi się jej tak bardzo szkoda...
- Będąc w trzydziestym tygodniu miałam wypadek. Miałam ogromny brzuch, który wręcz uniemożliwiał mi zapinanie pasów - zaśmiała się przez łzy. - Jakiś palant we mnie wjechał z takim impetem, że wyleciałam przez szybę. I wtedy on zginął...
- Chłopiec? - poruszyła głową, trącając nosem moją klatkę piersiową. - Nie potrafię nawet wyrazić tego, jak bardzo mi przykro...
- Minęły cztery i pół roku, a to nadal mnie boli... - zamilkliśmy na dłuższą chwilę. Nieprzerwanie trzymałem ją w swoich ramionach, starając się jakoś ją uspokoić. - A historię z Brandem już znasz - dodała, będąc już spokojniejszą.
- A jej skutki czujesz na dłoniach - próbowałem obrócić to w żart, usłyszeć jej śmiech, jednakże.. Na marne.
- Już nie bolą. W przeciwieństwie do serca...
- Skoro się dusisz, będąc z nim w związku, to dlaczego tego nie skończysz?
- Jak już wcześniej mówiłam, to wszystko wina rodziców. I przyzwyczajenia do jego osoby. Znam go od niemal dziesięciu lat, razem studiowaliśmy... Fakt, po studiach urwał się kontakt, ale kiedy mój ojciec go zatrudnił... Nagle stałam się dla niego więcej niż wszystkim. Pomagał mi się pozbierać po tym...
W głowie zaświeciła mi się czerwona lampka, która trawiła jej słowa jako... objaw hipokryzji.
- Sama mówiłaś o przyzwyczajeniu... Może w ogóle go nie kochałaś?
- Tę opcję też brałam pod uwagę - uśmiechnęła się sztucznie. Jej dłonie delikatnie sunęły po mojej klatce piersiowej. - Kenneth... Chcę zapomnieć. O wszystkim.
- Maren?.. - byłem zdezorientowany, a kobieta znów to wykorzystała, wciągając się na mnie. Mój druh poczuł jej bliskość zdecydowanie za bardzo, momentalnie budząc się do życia.
- A tylko Ty możesz mi w tym pomóc.


jaki stary, taki głupi... a ktoś tu niedawno miał uraz kolana...
Kocham Maren, kocham Kennetha, a za tydzień będzie mój pogrzeb, bo mnie zabijecie XD

7 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Z tym zabijaniem nie bardzo rozumiem.. czyżbyś szykowała coś, co nam się nie spodoba? Jeśli tak to naprawdę uważaj, bo ten dzisiejszy rozdział jest mega! Och i ach! Podoba mi się!
    Każde z nich zebrało się na odwagę i wyrzuciło z siebie to, co leżało im na sercu. I dobrze.. nie zasługiwali na to, by się męczyć.
    Ja też kocham tą parę.. :)
    Czekam na kolejny rozdział, pisz szybciutko!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu sprawiłaś im tyle przykrości ?! I co Ty wymyslilas ze zabijemy Cię? Błagam Cię, nie psuj niczego ! Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha i to niby ja nie lubię swojej bohaterki 😜😜
    Maren dużo przeszła... czemu wydaje mi się, że ojca swojego dziecka kochała, a Branda nie tak, jak gadał Ken? I pierwsze, co pomyślałam to to, że Stine wcześniej zaczęła go zdradzać..
    Już się jak tak boję, co będzie za tydzień... nie gadaj, że ślub Kennetha, albo coś 😃

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak pogrzeb to na następny rozdział ubiorę się na czarno XD
    Ale mi jej szkoda ;(
    Nie wiem co kombinujesz w kolejnym rozdziale ale się doczekać nie mogę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jshdghsd szkoda mi jej no:-(( serio:-((
    aaaa juz sie boje co tam wymyslilas hhaah, znajac ciebie coś czego nikt sie nie spodziewal..:D
    czekam nn!<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ło panie. Tak mój stały początek.. No prawie, oprócz "Jeju" XD chyba muszę zacząć myśleć nad kolejnymi XDDD
    Jakie cudowne ❤❤❤❤❤
    Szalona kobieto dej mi kolejny, bo nie wytrzymam z ciekawości XD
    Buziak :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dzisiaj tutaj słodko i uroczo! :3 Ale jak zwykle coś wyszykujesz niedobrego, bo to dopiero trzeci rozdział! :< Czy Ty sugerujesz coś tym pogrzebem? :o
    Tak się cieszę że sobie zaufali i są ze sobą "jeszcze" szczerzy XD
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń