piątek, 16 września 2016

Jeden

Przemierzając długość holu wybierałam numer po taksówkarza. Naciągnęłam na ramiona poncho, wiszący w garderobie, podając mężczyźnie adres, pod który ma przyjechać. Joacim, nasz szofer, który znajdował się na dole, próbował mnie złapać.
Do rąk wzięłam torebkę, do której wrzuciłam telefon, portfel i klucze. Sprawdziłam w lustrze, jak wyglądam. Wodoodporny tusz na szczęście nigdzie się nie rozmazał. Cofnęłam się do łazienki, aby pociągnąć usta ciemną szminką, z którą wręcz się nie rozstawałam.
- Panienko Maren! - zapamiętale go ignorowałam, schodząc po kilkunastu schodkach. Wciągnęłam nosem świeże, wieczorne powietrze.
- Joacim, jesteś dziś wolny - wiedziałam, że mnie usłyszy. Położył dłoń na moim ramieniu.
- Znów pokłóciła się pani z panem Brandem? - wzruszyłam ramionami. Czy to można nazwać kłótnią? Chciałam tylko znać prawdę. Wiedzieć, czy znów mnie zdradza, czy nie. Ale oczywiście jak to on, nie potrafił się przyznać.
Ani Joacim, ani nasza służba nie była w stanie znieść mojego wybranka. Na dobrą sprawę to nikt go nie trawił, nawet nasi współpracownicy. Szczególnie ci płci męskiej. Każda z kobiet, które pracują w firmie mojego ojca, zapewne śni o nim po nocach.
Na dobrą sprawę to nawet nie wiem, czy mnie kocha. Nawet nie wiem, czy ja go kocham. Teraz... Teraz już wątpię. Coraz bardziej. A Brand? Nalega coraz bardziej. Korzyści, jakie przyniesie mu małżeństwo ze mną... Tylko kretyn by z tego nie skorzystał.
- Zawsze ma panienka czas, aby móc zakończyć ten związek - szepnął, a jego ramię mnie objęło. Joacim był czterdziestosześcioletnim mężczyzną, traktowałam go jak drugiego ojca. To on był częściej przy mnie, a nie Thom.
- Muszę to wszystko przemyśleć - wtuliłam się w mężczyznę. Lata praktyki pozwalały mi panować nad emocjami i tym razem nawet się nie popłakałam.
Staliśmy tak, dopóki taksówkach swojego przyjazdu nie obwieścił głośnym trąbnięciem.
- Tylko uważaj na siebie - cmoknął mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się blado. Pewnie zauważył, podjazd i ogród były bardzo dobrze podświetlane. Nawet nie spojrzałam się za siebie, a szczególnie na domostwo. Nie chciałam dziś widzieć tego kretyna.
Wsiadłam do taksówki i poprosiłam mężczyznę, aby zawiózł mnie do pierwszego lepszego klubu nocnego. Potrzebowałam czegoś mocniejszego, a jednocześnie... Czegoś innego. Bo co to za upijanie się w samotności? No właśnie. A chyba odrobina szaleństwa się przyda, nieprawdaż?
Długo nie jechaliśmy. Zapłaciłam taksówkarzowi należność i opuściłam pojazd. Do moich uszu dotarły głośne brzmienia klubowej muzyki. Mimo, że nie lubiłam takiej muzyki, to mnie to nie zraziło. Miałam dziś zapomnieć o swoim doczesnym życiu i poddać się chwili. Może mnie to orzeźwi i pokaże, co mam robić...
W środku poczułam się... Naprawdę obco. Zdecydowanie nie pasuję do takiego obrazka. To nie mój świat, ja jestem stworzona do bankietów, spokojnych przyjęć, a nie do lepiących się do siebie ludzi.
Ogarnęło mnie zwątpienie, czy to, co chcę zrobić jest dobrym posunięciem. Ale do ostatecznej decyzji posunęła mnie grupka ludzi, która się obok mnie przemieszczała, śmiejąc się do rozpuku. Też mam do tego prawo!
Nie słyszałam nawet stukotu obcasów, tak głośna była muzyka. Dudniło mi w uszach, a moje ciało mimowolnie drgało w rytm bliżej nieokreślonej melodii. Przymknęłam powieki, wciągając powietrze, wypełnione dymem papierosowym i odorem alkoholu. Kiedy miałam pewność, że -nawet pozornie- przeniknęłam klubowym klimatem, postawiłam pierwszy krok na przód. A potem kolejny, dopóki nie znalazłam się przed barem.
- Co polecacie? - zwróciłam się do barmana. Nim mi odpowiedział, zlustrował mnie swoim palącym spojrzeniem, przez które ogarnęło mnie obrzydzenie. Przełknęłam głośno ślinę, nerwowo stukając palcami o blat.
- Zaraz coś wymodzimy, ślicznotko - puścił mi oczko, a ja opadłam na wysokie krzesło. Sięgnęłam do torebki, z której, oprócz portfela, wyjęłam telefon. Zero połączeń od narzeczonego naprawdę nie powinno mnie dziwić. Nawet mnie nie zatrzymywał, nawet nie ruszył za mną, jak to robią w tych filmach romantycznych.
Chciało mi się śmiać z mojego obecnego położenia. Cóż, oprócz wyglądu i sprytu to za dużo nie ma... Jednakże musi mieć w sobie to coś, co mnie do niego przyciągnęło... Serce to jednak głupi organ.

~*~*~*~


Zostałem sam. To już strasznie brzmi. A w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej. Nie masz do kogo się odezwać. A w dodatku, kiedy to przez Ciebie... Masz jeszcze to pieprzone poczucie winy, że coś zjebałeś. A wychodzi na to, że zjebałem i to ogromnie.
Stine opuściła Lillehammer. Przeze mnie. Bo nie poświęcam jej wystarczająco dużo czasu.
Robię wszystko, absolutnie wszystko, aby wiodło się nam jak najlepiej. Fakt, przez to dużo wyjeżdżam, ale wiedziała, że sezon jest długi i bogaty w konkursy. Wiedziała, że często mnie nie będzie. Dla niej zgodziłem się na ten ślub, sam z chęcią bym z nim zaczekał. Nie spieszyło mi się do ustatkowania. Teraz kariera, dopiero później ustatkowanie się. Nie na odwrót...
Dla niej się zgodziłem. Aby miała tę świadomość, że chcę resztę swojego życia spędzić przy jej boku. Z nią doczekać się gromadki dzieci, które byłyby skoczkami, jak ja. Po dzieciach czekać na wnuki... Ale przekorny los naprawdę lubi działać wbrew ludziom.
Teraz musiałem cierpieć. Nie potrafię zrezygnować ze skakania tylko po to, aby ona miała mnie dla siebie o każdej porze dnia i nocy. Niech nie myśli tak egoistycznie!
Ale nie powstrzymywałem jej. Nich oderwie się od rzeczywistości, odpocznie... Przemyśli to wszystko jeszcze raz. Mimowolnie bałem się, że...że stwierdzi, że nasza przyszłość nie ma szerszych perspektyw. Nie chciałem tego. Kocham ją... Ale czy ona mnie też? 
Musiałem odreagować. Musiałem ponieść się chwili zapomnienia, bowiem inaczej zwariowałbym z otępienia, jakie próbowało mnie sięgnąć. Na szczęście z naszego mieszkania do klubu Soul nie jest tak daleko. Mogłem przejść się pieszo. 
Pięć minut później siadałem już przy barze. Marko dobrze mnie znał, z chłopakami z kadry często tu wpadaliśmy. 
Poczułem się jak w raju, słysząc dobrze znajomy set. Lekko się uśmiechnąłem, pozwalając mojemu ciału przesiąknąć klubowym klimatem. 
- To co zawsze, co nie, Kenny? - potwierdziłem mężczyźnie, kiedy już siedziałem obok jakieś sfrustrowanej laski. Na pierwszy rzut oka było widać, że tu nie pasuje. 
Coś kazało mi się do niej przybliżyć. Pragnienie, którego nie potrafiłem zidentyfikować. Cóż, miałem jakiś wybór? 
- Takie miejsca nie są odpowiednie dla takich ludzi jak Ty - powiedziałem do niej, nachylając się nad nią. W dłoni zaciskałem szklankę z Black Russian. Podskoczyła, piszcząc. Chyba się wyłączyła. 
- Niby skąd możesz to wiedzieć? - brawo, nawiązałeś z nią kontakt, tak naprawdę nie wiem po co. Blond pukle opadały kaskadami na jej ramiona, a twarz przyozdabiały czerwone plamki, spowodowane alkoholem krążącym we krwi. Lewy kącik jej ust unosił się ku górze, w delikatnym uśmiechu. Miała w policzku dołeczek i niebieskie oczy, podkreślone perfekcyjnym makijażem.
- To widać. 
- Może masz rację - nie może, tylko na pewno. - Mam swoje powody, aby tu być. 
Tak naprawdę to ja też je mam. Są popieprzone, przyznaję. 
- Jakie? Może mamy podobne. 
Prychnęła pod nosem. Zabrzmiało to jak tandetny podryw... Przecież nawet nie chciałem! 
- Może... W ogóle miło mi poznać, jestem Maren - ten uśmiech był o wiele ładniejszy od tego zdawkowego. I ukazywał oba dołeczki, za którymi wręcz szalałem!
- Kenneth, mnie także.



#wiecznypropszaLFC
ten rozdział jes takim przejściowym/początkowym/dającym jeszcze lepszy zarys, dlatego jest tu perspektywa i Maren, i Kennetha. aczkolwiek od kolejnego posta będą to wydarzenia opisywane tylko przez Maren, albo tylko przez Kennetha (to zależy od rozdziału)

9 komentarzy:

  1. Hej!
    No troche sie dzieje.
    Skoro Maren i Kenny na siwbie jiz wpadli. Milo. Ale pewnie nie bedzie tak kolorowo. Zobaczymy.
    Jakos nie mma dzisiaj weny do pisania. Wybacz. Obiecuje sie poprawic następnym razem.
    Buzka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Długo razem ze sobą to oni nie będą :/
    Też dzisiaj nie mam weny do pisania, chyba przez to, że źle się czuję :/
    Ale rozdział jak najbardziej cudowny *.*
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już na siebie wpadli? Nie spodziewałam się tego ;D
    Bardzo przyjemnie mi się czytało ten rozdział, taki styl wypowiedzi przypadł mi do gustu :D
    Czekam na kolejny i na rozwój wydarzeń. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe dlaczego mi się wydaje, że to będzie gorący romans, jednak uwikłany w masę problemów przez związki obojga partnerów?
    Zapowiada się intrygujące opowiadanie 😃 czekam na następne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już pierwszy rozdział, a Ty już szalejesz i ich poznajesz! XD Zazwyczaj Ci się schodzi XDD
    Miłość od pierwszego wejrzenia! ^^
    Liczę, że mnie ciekawie zaskoczysz i nikogo nie zabijesz! XD (mimo że dawno tego nie robiłaś) XD
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmmm podoba mi się no *.* xddd
    Cudowny ❤
    Czekam na nn. <3
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Melduję się!
    Rozdział cudny, naprawdę mi się podoba ^^
    Powiem szczerze, że nie spodziewałam się tak szybkiego spotkania się naszych bohaterów, ale... może to i lepiej? Co jak co, ale zaskoczyć potrafisz doskonale :D
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem :)
    Przepraszam! Po pierwsze musisz wybaczyć, że jestem dopiero dziś.. po drugie, że może być trochę krótko i chaotycznie, ale zależy mi by nadrobić wszystkie zaległości dziś, bo od jutra.. no będę mieć dość ograniczony czas.
    Ale przechodząc do rozdziału..
    Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że na siebie wpadną, bo przecież nie mogłoby być inaczej. Może już trochę Cię poznałam, co? Hehe.. :)
    Ale.. tak, zawsze musi być jakieś 'ale'. Pewnie nie będzie cukierkowo. No ale nic, pożyjemy, zobaczymy. A w zasadzie przeczytamy :)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. No to się ciekawie porobiło już na początku! Ale Ty lubisz Nas zaskakiwać haha, no i Ci to wyszło!
    mam nadzieje, ze szybko ich nie skłócisz!!
    czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń