poniedziałek, 6 marca 2017

Epilog

Wszystko było gotowe i czekało, aż cała uroczystość się rozpocznie. Nawa kościoła, jak i wszystko dookoła niego było pięknie ozdobione i czekało...

Na kogo?

Na pewno nie na szczęśliwą i zakochaną w sobie parę. Na pewno nie na tych, którzy z niecierpliwością oczekiwali tego dnia?

Więc na kogo?
Na kogo czekali zniecierpliwieni goście i płaczący rodzice Młodej Pary?
Kogo wzrokiem szukał Kenneth?
Dlaczego on tam w ogóle był, skoro nie był jakkolwiek powiązany z rodziną żadnego z nich?
Co takiego spowodowało, że znalazł się tam, tego dnia i o tej porze?

Z wielkiej limuzyny wysiadł szofer, który otworzył drzwi kobiecie ubranej w pudrową, ozdobioną masą falbanek – przypominającą tę z bajek Disney'a – suknię. Rozglądała się przerażona dookoła, próbując w ten sposób odnaleźć swoją ostatnią deskę ratunku.
To Maren, nieszczęśnica, uległa woli swoich rodziców. Zbyt słaba, aby sprzeciwić się ich woli. Zbyt słaba, aby zawalczyć o swoje szczęście. Jej twarz wyglądała jak istna maska – pod warstwą makijażu ukrywały się podpuchnięte oczy i grymas smutku i niechęci do swojego wybranka.
Nie widziała w swoim życiu miejsca dla narzeczonego, mimo to ten nie chciał z niej rezygnować.
Tuż po niej pojazd opuścił wysoki brunet, uśmiechający się do wszystkich, którzy go obserwowali. Wyglądał jak istne przeciwieństwo Maren, prawda? Szczęśliwy, oczekujący tego dnia, aby przed Bogiem przyrzec ukochanej kobiecie miłość po grób? Tak tez nie było, on też miał na sobie maskę. Maskę zakochanego gościa, który szaleje na punkcie swojej narzeczonej. Chociaż nie, szalał. Ale za jej majątkiem.
Poprawił kamizelkę garnituru i stanął tuż obok kobiety, aby schwycić ją pod łokciem. Patrzył się wprost na fotografów, którzy wykonywali masę zdjęć, aby uwiecznić nową drogę, na jaką wchodził, żeniąc się z nią.
Kenneth nie był w stanie się ruszyć i powstrzymać tej całej szopki. Miał wrażenie, że stopy wrosły mu w wyłożone kostką brukową podłoże. Chciał krzyknąć, jednakże jego usta nie były w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku.

To gorsze niż koszmar, prawda?

Na szczęście było to tylko marą senną. Kolejnym złym snem, które ostatnimi czasy nie opuszczały Gangnesa. Przecież o tej sytuacji minął rok! Dlaczego ostatnio zaczęło to do niego wracać?
Przecież ich życie się unormowało – nikt nie mącił tego, co było między nimi. Poznawali się każdego dnia, uczyli się żyć ze sobą bez tego całego rollercoastera, jaki był przed jej ślubem.
Nikt z niepowołanych nie był w stanie ich namierzyć. Nikt nawet nie próbował tego zrobić, Valskraa pocieszył się zachowaniem posady i „odszkodowaniem” od niedoszłego teścia. Strata maren nie bolała go tak, jak możliwość nie osiągnięcia swojego celu – dobrania się do jej pieniędzy.
Maren żyje tak, jakby Brand w ogóle nie istniał. Uśmiecha się, korzysta z życia. Wspiera ukochanego w jego pracy. W Drammen czuje się jak u siebie, szybko odnalazła się w nowym miejscu. W końcu śmiało może powiedzieć, że jest szczęśliwa.

Kenneth odetchnął ciężej, powoli otwierając oczy. Sny tego typu zawsze powodowały u niego powrót do dość niewygodnych wspomnień – do tych chwil, kiedy bał się o nią. O tę, która teraz leżała tuż obok niego, która spoglądała na niego tak, jak nikt się na niego nie patrzył, oprócz mamy!
Spojrzeniem pełnym miłości.
Kobieta uśmiechnęła się do niego, nachylając się nad nim. Delikatnie musnęła jego usta, aby po chwili znów zatracić się w tej przyjemnej czynności.
- To nasz dzień, Kenny.



*część, która powstała w Walentynki*
kochane! słowa Maren nie padły tu przypadkowo – nie przypadkowo też tak to skończyłam, w dodatku nawiązując do punktu kulminacyjnego tej historii... jak myślicie, co byłoby dalej, gdybym jeszcze miała pisać karty w historii Maren i Kennetha? w komentarzach śmiało możecie nakreślić mi swoją wizję kontynuacji tej historii ;)
*część z dziś* 
naprawdę nie jestem w stanie uwierzyć, że jesteśmy w tym miejscu, już w ostatecznie ostatecznym poście. te dwadzieścia pięć tygodni, w których zmagałyście się z losami Maren i Kennetha... wow, kiedy to zleciało? :O
chcę Wam podziękować za swoją obecność, za to, że wraz ze mną przeżywałyście losy naszej dwójki :) pozdrawiam Adę (już nie Aga, chyba zapamiętam :D), moją „siostrę” odnośnie bohatera i tak trochę fabuły :D trzymam kciuki za Ciebie, pamiętaj!
dziękuję za każdą z ponad 11 tysięcy odsłon, dziękuję za każde słowo, które złożyło się na 192 komentarze!!

nie wiem, co mogę jeszcze napisać, prócz tego, że zapraszam Was na inne historie, takie, w których bardziej się odnajduję, czyli piłkarskie:

Magnetisch - to opowiadanie terminowo wchodzi za tę historię ;)
Manchmal wünsch' ich, du wärst hier - historia, której kolejny rozdział powinien być dziś (XDD), ale dałam wczoraj, abyście mogły przeżywać powyższy post; osobiście to fanfiction to praca mojego życia, tu chyba w końcu się pokazałam
Pokochaj mnie. Pokochaj z bliznami na ciele i duszy - Olek! (💗) moja kolejna perełka, zresztą, jak moje każde opowiadanie :D

8 komentarzy:

  1. Świetne ;) Szkoda ze juz koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, że to już koniec!
    Zleciało szybko... ZA SZYBKO!
    Jednak dzięki za fajną historię, czytało się ją super :) mam nadzieję, że i stworzysz coś jeszcze o skokach :)
    Zapraszam do siebie, na dniach obiecuję rozdział :)
    A co do zakończenia... przez chwilę już myślałam, że tych kilka ostatnich rozdziałów to był sen, a ostatecznie ona wychodzi za Branda :)
    W dalszych częściach np. jej ex mógł mimo wszystko się starać o większą kasę, a w związku Maren i Kennetha mogła pomieszać Stine, która byłaby bardzo zła na byłą panią prezes xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Pojawiając się tutaj przez te wszystkie rozdziały, przeważnie (o ile nie zawsze xd) pisałam 'jestem'. A dziś 'jestem' tutaj po raz ostatni :( Nie, nie wierzę! Ale cieszy mnie jedno, wiesz? Że to wszystko skończyło się tak, a nie inaczej. Z happy endem. To naprawdę cieszy i za to Ci dziękuję :)
    Dziękuję Ci również za pozdrowienia i za to, że mogłam przeczytać Twoją wersję Kennetha, która być może jest podobna do mojej, ale.. zawsze coś się różni. Dziękuję również za kciuki, cieszę się, że jesteś ze mną :)
    Co mogę więcej napisać? Naprawdę było miło Cię tutaj odwiedzać, czytać i przeżywać wszystko wraz z bohaterami. Co ja teraz będę czytać? :O Muszę chyba przekonać się do piłki :O Co łatwe nie będzie :D
    Jeszcze raz dziękuję za wszystko Kochana!
    Buziaki ;**

    Ps. Co w dalszych częściach? Szczęśliwe i spokoje życie Maren i Kennetha i ich.. pociech :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Jejciu, jakoś trudno mi uwierzyć, że to już koniec... kiedy to zleciało? Przecież ledwo co zapraszałaś nas na prolog... cóż, wszystko co dobre, szybko się kończy :)
    I cieszę się, że ta historia skończyła się właśnie w taki sposób. Chyba lepiej być nie mogło. Doczekałyśmy się szczęśliwego zakończenia, chociaż nie zawsze było wesoło i sielankowo. Nawet nie wiesz, jak się przywiązałam do tego opowiadania. I dzięki tobie przy okazji jeszcze bardziej polubiłam Kennetha :D
    Ja bym z chęcią przyjęła dalszą część, czytałabym na pewno :D
    Dziękuję kochana za tą historię i czekam na kolejne, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mi napędziłaś stracha początkiem tego epilogu! Normalnie już myślałam, że nie dotrwam do końca! Ale na szczęście, wszystko zakończyło się happy endem, co mnie oczywiście niezmiernie cieszy. Dalsza część? Och, co ja będę mówić, jestem jak najbardziej za!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. !!!! Boze, tak sie ciesze ze wszystko skonczylo sie szczesliwie! Juz zaczelam sie bac, ze skonczysz to jakas totalną niewiadomą ale jednak sie pomylilam! < halo, na szczescie ja naprawdę jestem zadowolona z tej koncowki!! >
    A co do dalszej czesci, to jestem oczywiscie za!

    OdpowiedzUsuń
  7. hej ;*
    trochę mnie tu nie było i miałam nie mało do nadrobienia (tak jak Ty u mnie xD), ale w sumie wolę tak czytać więcej na raz, bo przynajmniej się nie denerwuje jak debil :D
    Awwww, cieszę się, że jest happy end ♥
    Dziękuję Ci za tą piękną historię ;*
    Ściskam mocno ;****

    OdpowiedzUsuń
  8. Cuuuuudoo ❤❤❤❤❤❤
    Dziękuje <33333
    Kckc 😝❤

    OdpowiedzUsuń